Podróż z Amsterdamu trwała ponad 10 godzin. Byłam totalnie wykończona. Jednak gdy wyszłam przed lotnisko i poczułam ciepły powiew wiatru od razu zrobiło mi się lepiej. Znajomi, do których przyjechaliśmy zabrali nas do swojej posiadłości. Dom z basenem to nie żaden wielki luksus w tamtejszych rejonach, a przynajmniej dla białej ludności. To nad czym ubolewałam najbardziej to brak możliwości wyjścia gdziekolwiek. Wszędzie trzeba poruszać się samochodem ze względu na bezpieczeństwo. Na ulicach nie spotyka się ludzi. Właściwie to nie ma tam nawet chodników.. ewentualnie w miejscach gdzie znajduje się jakiś hipermarket.
Ludzie, tak jak w każdej wielkiej aglomeracji, są i biedni i bogaci. Nasi znajomi mieszkają w dzielnicy/miasteczku Benoni. Podobała mi się okolica.. na ulicach było w miarę czysto i niezbyt głośno. Najbogatszą dzielnicę jaką odwiedziłam w Johannesburgu był Sandton. Mieszkają tam głównie bardzo bogaci ludzie, wokoło są fantastyczne centra handlowe z drogimi ciuchami.
Kiedy w drodze zapalało się czerwone światło na sygnalizatorze świetlnym, tłumy czarnych ludzi wychodziła na ulicę i chodziła z różnorakim towarem między samochodami. Można było kupic od nich na prawdę wszystko. Sprzedawali naklejki, pocztówki po łądowarki samochodowe, aż do owoców. Tak właśnie zarabiają na życie.